W 2022 Narodowe Centrum Nauki przyjęło Plan Równości Płci na lata 2022-2025 , który zawiera diagnozę obecnego stanu oraz planowane działania NCN w zakresie wspierania równości płci. Jednym z celów zapisanych w planie jest zwiększanie wagi zagadnień równościowych w działaniach informacyjnych i promocyjnych NCN. Regularnie publikujemy sylwetki badaczek i badaczy na stronie internetowej NCN, prowadzimy minikampanię w mediach społecznościowych dotyczącą obecności kobiet w nauce, aktywnie angażujemy się w inicjatywy takie jak organizowana przez AMU PAN konferencja „Doskonałość nie ma płci”. Planujemy też cykl rozmów z badaczkami i badaczami o wyrównywaniu szans kobiet i mężczyzn w nauce oraz łączeniu ról zawodowych i rodzinnych. Pierwszą rozmówczynią jest chemiczka kwantowa, prof. Katharina Boguslawski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, laureatka Starting Grant ERC 2022 i grantu Sonata NCN.
Wyzwanie trudne i delikatne
– Moim zdaniem polskie uczelnie zostały w tyle pod względem wspierania równości szans dla kobiet i mężczyzn. Muszą w tym względzie sporo nadrobić. Co ważniejsze, pamiętając, że mamy XXI wiek, muszą to zrobić we właściwy sposób i wspierać zarówno kobiety, jak i mężczyzn – mówi prof. Katarzyna Boguslawski.
Rozmowa była prowadzona po angielsku. Poniżej polskie tłumaczenie, z oryginalnym tekstem można zapoznać się na angielskiej podstronie NCN.
Anna Korzekwa-Józefowicz: Odnosi Pani znaczące sukcesy w chemii kwantowej, dziedzinie zdominowanej przez mężczyzn. Czy kiedykolwiek miała Pani wrażenie, że płeć jest istotnym czynnikiem w działalności naukowej?
Katharina Boguslawski: Pierwsze kroki stawiałam w środowisku, w którym równe traktowanie było na porządku dziennym. Jako młoda badaczka funkcjonowałam w świecie, w którym było naturalne, że doskonałość naukowa nie ma płci. Nie dostrzegałam, ani nie doświadczyłam żadnych negatywnych konsekwencji wynikających z faktu, że chemia kwantowa jest dyscypliną zdominowaną przez mężczyzn. Dopiero w późniejszym okresie rzeczywiście przytrafiło mi się kilka nieprzyjemnych sytuacji. Odniosłam wówczas wrażenie, że może moja płeć jest „niewłaściwa” nie tylko w kontekście mojej dyscypliny, ale także w działalności naukowej jako takiej. Sytuacje, które mam na myśli, to na przykład celowe ignorowanie mnie w trakcie dyskusji naukowych, pytania o to gdzie zostawiłam dzieci, czy też niestosowne komentarze dotyczące kompetencji kobiet w nauce. Zdarzenia takie były nieco demotywujące, stanowiły jednak raczej wyjątek niż regułę. Mimo to nadal jestem zdania, że naukowczynie, zwłaszcza w dziedzinach STEM, powinny mieć raczej grubą skórę.
AKJ: Brała Pani udział w inicjatywie AMU PAN pod nazwą „Zostań badaczką”, której celem jest zachęcenie studentek i uczennic do pracy naukowej, zwłaszcza w dziedzinach STEM, czyli ścisłych i technicznych, w których badaczek jest wciąż znacznie mniej niż badaczy. W jaki sposób te nauki mogą zyskać na większej reprezentacji kobiet?
KB: Wydaje mi się, że w odróżnieniu od mężczyzn, wiele młodych kobiet nie wierzy w swoje szanse w rywalizacji. Często uważają też, że posiadanie rodziny i dzieci to coś, co działa na ich niekorzyść i może sprawić, że pozostaną w tyle w walce o granty czy stanowiska akademickie. W tym sensie organizowana przez AMU PAN inicjatywa ma do odegrania ważną rolę. Wszystkie prelegentki to badaczki odnoszące sukcesy w różnych dyscyplinach; do tego większość z nas ma dzieci. Jesteśmy żywym dowodem na to, że kobiety mogą jednocześnie mieć zarówno udaną karierę, jak i życie rodzinne – że jedno wcale nie wyklucza drugiego. Opowiadamy studentkom i uczennicom o swoich doświadczeniach, tłumaczymy, czego wymaga praca naukowa. Młodym badaczkom trzeba uświadamiać, że mają szanse na sukces.
Z drugiej strony istnieje też wiele problemów, które wymagają rozwiązania. Konieczne jest budowanie sieci wsparcia, które pomagałyby naukowczyniom godzić pracę z obowiązkami rodzinnymi. Jeżeli na przykład chcę pojechać na międzynarodową konferencję, od razu w głowie rodzi mi się pytanie, o to co zrobię z dziećmi. To poważny – przynajmniej w mojej dziedzinie – problem. Nie stać mnie na to, żeby zabrać dzieci ze sobą, nie mam też dziadków, którzy mieszkaliby po sąsiedzku i nie mieli własnych zobowiązań. Poprawa logistyki umożliwiłaby kobietom pogodzenie pracy z życiem rodzinnym.
AKJ: Powiedziała Pani, że naukowczynie muszą mieć grubą skórę. Jak w takim razie motywuje Pani do pracy naukowej studentki i uczennice wiedząc, że może je czekać dość trudne zadanie?
KB: Mówię im, że bycie kobietą w nauce może być wyzwaniem. Nie można wybielać rzeczywistości. Jeśli młoda kobieta pyta cię, jak to jest być kobietą w STEM, powiedz jej prawdę. Kiedy byłam jeszcze studentką, powiedziano mi to samo: kobiety muszą rozpychać się łokciami (w oryginale: women need to have sharp elbows). Wówczas nie do końca zrozumiałam ten komentarz, dopiero po latach stało się dla mnie oczywiste, o co chodziło. Staram się więc wykorzystywać własne doświadczenia oraz doświadczenia moich koleżanek, gdy angażuję i motywuję studentki lub młode badaczki.
Kilka razy słyszałam od studentek, że nie są wystarczająco dobre lub wytrwałe, aby osiągnąć sukces. Takie opinie mnie irytują. Przekonuję je, że mają takie same kwalifikacje jak ich koledzy. A co jeszcze ważniejsze, staram się im uświadomić, że jeśli czegoś nie potrafią zrobić teraz, to nie oznacza, że się tego nie nauczą w przyszłości. Wiara we własne umiejętności i wytrwałość są kluczowe w tej pracy. Na koniec zawsze im mówię, że bycie naukowczynią i matką ma też swoje zalety. Nie wyobrażam sobie innej pracy, w której mogłabym sama określić równowagę między życiem zawodowym a prywatnym. Oczywiście trudno jest pogodzić obowiązki rodzinne z karierą naukową, ale jest to wykonalne – liczy się wytrwałość.
AKJ: Uczestniczy Pani w innych tego typu akcjach wspierających młode naukowczynie?
KB: Brałam udział w kilku wydarzeniach mających na celu popularyzację nauk ścisłych i technicznych, zwłaszcza wśród młodzieży szkolnej i studentów, takich jak „Festiwal Nauki i Sztuki” w Kutnie, inicjatywach Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, akcji „Kobiety IT”. Niestety większości tych wydarzeń kres położyła pandemia COVID-19. W tym roku mój instytut przygotowuje cykl warsztatów programistycznych dla uczniów, pt. „Cyfrowa nanonauka”, w którym ja również zamierzam uczestniczyć.
AKJ: Kilka tygodni temu głośno było o Radzie do spraw Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji, w skład której początkowo weszli sami mężczyźni. W tej chwili w liczącym 24 osoby gremium jest pięć badaczek. Czy Pani zdaniem udział kobiet w takich ciałach ma wpływ na realną sytuację kobiet w nauce?
AKJ: Nie jestem ekspertką i nie znam wyników specjalistycznych badań na ten temat, mogę więc tylko podzielić się własną opinią. Generalnie, poprawa sytuacji kobiet w nauce stanowi wyzwanie trudne i delikatne. Niedawny wybór nowych członków Rady ds. Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji dowodzi, że doskonałość naukowa niekoniecznie idzie w parze z wpływem politycznym. Rada powinna reprezentować doskonałość naukową – i to zarówno w zakresie badań podstawowych, jak i stosowanych, a jej członkowie powinni móc się wykazać wybitnym dorobkiem i osiągnięciami. Dla społeczności naukowej to bardzo zniechęcające, że wielu doktorantów czy badaczy świeżo po doktoracie ma bardziej imponujące osiągnięcia naukowe niż niektórzy nowo wybrani członkowie Rady. Co więcej, reprezentacja kobiet w organach tego rodzaju jest na ogół niewystarczająca. Dlatego też prawie nikt nie przemawia w naszym imieniu, przez co problemy, z jakimi borykamy się w środowisku akademickim nie zostają wysłuchane i wciąż brak adekwatnych rozwiązań. Aby podnieść ogólny poziom świadomości i poprawić obecną sytuację kobiet w nauce, niezbędna jest lepsza reprezentacja. Co istotne, chodzi o reprezentację zrównoważoną i adekwatną, a nie tylko uwzględnienie jednej lub kilku kobiet w ramach parytetu. Organy akademickie powinny odzwierciedlać różnorodność krajobrazu naukowego i przyczyniać się do promowania równości i sprawiedliwości. Różnorodność zawsze jest zaletą i wszystkie instytucje by na niej skorzystały. Nawiasem mówiąc, osobiście pojmuję różnorodność w szerszym kontekście, dotyczącym nie tylko płci, ale również rasy i wieku.
AKJ: Większość życia naukowego spędziła Pani zagranicą. Czy na podstawie tych doświadczeń mogłaby Pani wskazać rozwiązania wspierające równość szans kobiet i mężczyzn, które należałoby wprowadzić na polskich uczelniach i w instytutach naukowych?
KB: Moim zdaniem polskie uczelnie zostały w tyle pod względem wspierania równości szans dla kobiet i mężczyzn. Muszą w tym względzie sporo nadrobić. Co ważniejsze, pamiętając, że mamy XXI wiek, muszą to zrobić we właściwy sposób i wspierać zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Należy również wsłuchiwać się w potrzeby badaczy na początkowym etapie kariery. W przeciwnym razie coraz więcej młodych, utalentowanych naukowców będzie odchodzić z uczelni.
Jest wiele praktyk mających na celu zapewnienie równości i sprawiedliwości oraz promowanie równowagi między życiem zawodowym a prywatnym. Przykłady to np. powołanie uczelnianego biura ds. równości i sprawiedliwości, zorganizowanie żłobka na kampusie, dostosowanie godzin dydaktycznych do godzin otwarcia placówek opiekuńczych, a także zapewnienie silniejszej reprezentacji naukowców na początkowych etapach kariery w rozmaitych radach i gremiach zarządczych, na różnych poziomach struktury akademickiej – w katedrach, instytutach, na poziomie wydziałów i całych uniwersytetów.